sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 14 Nadchodzi... Niebezpieczeństwo?

  Te, rozszalałe płomienie.  Płacz dzieci i niektórych dorosłych.  Wszystko to wyglądało jak z jakiegoś koszmaru.  Paliło się wszystko domy, budy dla psów, daszek studni i korbka,  nawet jeden uciekający pies!  To nie było normalne. Nie długo myśląc Elsa starała się gasić płomienie całą swoją mocą.  Dołączył się do niej Jack, gdyż jako jedyny z reszty nie gaszących ogień strażników mógł pomóc.  Płomienie zaczęły momentalnie ustawać,  a pozostawiały po sobie tylko delikatne ślady rozmaitego szronu. Aż wszystko ucięhło (nawet szczekający pies - dop. aut.)
-Chyba już tyle. - rzekła El,  prawdopodobnie sama do siebie.
  Ale, mimo ugaszonego pożaru wszystko nie wyglądało za pięknie.
Sama zgliszcza.  Po drewnie nawet nie było śladu,  tylko murki z kamienia najmniej ucierpiały. Pocieszającą myślą było to, że już więcej się nie zniszczy. Odsunęła się kilka kroków od miejsca gdzie stała, chcąc podejść do swojej siostry . Z twarzy Anny w tym momencie można było odczytać wielkie zdziwienie, przerażenie i....strach?
-,,Jeżeli pożaru już nie ma to czego ona..."-pomyślała El, ale w tym samym momencie uzyskała odpowiedź. Ogień przed chwilą przez nią (i nie tylko -dop.aut.) zagaszony rozniecał się na nowo.
Pewnie myślicie, jak to w ogóle możliwe, ale to na pewno nie był zwykły ogień. Ten żywioł był jakby żywy i ...Nieśmiertelny. Wieczny pożar. Lecz , na myśl wszystkich nasuwało się jedno, wspólne pytanie. Skąd się wziął. Nagle pożar, przybrał znów dawne rozmiary. Strażniczka Arendell chciała znowu gasić, nieugaszalny ogień, ale Anna ją powstrzymała.
-Nic nie zrobisz.-rzekła Anna- Szkoda twojej mocy.-położyła rękę na ramie siostry. Trwali tak w ciszy. Ludzi z wioski  uciekli, niewiadomo gdzie . Wszyscy strażnicy ,oraz najbliżsi Elsy zostali sami w wiosce, jeżeli jeszcze na nią wyglądała. Stało się wtedy najdziwniejsze. Dotychczas szalejące płomienie zaczęły gasnąć w blyskawicznym tempie , aż znikły. Wszyscy przyglądali się temu w zdziwieniu. I w najmniej oczekiwanym momencie , niewiadomo z kąd wystrzeliła ognista kula, która o mało w nich nie trafiła, gdyż chybiła o kilka centymetrów. Po nieudanym strzale usłyszeli jak ktoś wydał dźwięk zawiedzenia, ta osoba miała strasznie znajomy głos, czyżby to był....
-Hans!- wykrzyknęła Anka. Ale gdzie ona go widziała?
-No może głos się zgadza, ale...-nie dokończyła, bo następna płomienna kula , strzeliła tuż kilka milimetrów od niej, sprawiając ,że upadła. 
-Spokojnie. Jeszcze się ucze. A w sumie to twoja ukochana siostrzyczka cię chyba ostrzegała. Nie??- dopiero teraz wyjawił się ten który przerzucał łajno w królewskiej stajni, czyli jednym słowem Hansidło. 
-Skąd ty się tu wziąłeś?
*****
*O nie, znowu zawiodłam, znaczy się spóźniłam.:'(  I jak ja wam to wynagrodze ?!
** Pytanko. Czy u was też spadł śnieg??Ja dzisiaj lepiłam mini bałwanka
*** Króciutki rozdział, ale jest , za niedługo kontynuacja.
**** I na blogu Dziewczyna zwana „Śnieżką"? jest też nowy post.

2 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział ^^
    Hans... Nie mam już siły na ciebie się wydzierac xd


    Weny i buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń

Proszę o komentarze. Chciałabym ,żebyście oceniali moją pracę .Miłego czytania. シ
▶ⓔⓢⓣⓔⓡ ⓙⓐⓚⓤⓑⓔⓚ◀